Forum www.piparampa.fora.pl Strona Główna www.piparampa.fora.pl
Debilne forum Piparampa Team
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasza twórczość!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piparampa.fora.pl Strona Główna -> Offtop
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hentai
ProNewbie



Dołączył: 15 Sty 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rybnik/Racibórz
Płeć: Female

PostWysłany: Sob 18:49, 06 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
mimo wszystko, wygląda jak bardzo przystojny facet :3

TRUE X]

najbardziej podobają mi się brwi, nie są taki puci-puci z jednej wygładzonej kreski, tylko fajne, mocno zarysowane włoski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Sob 21:41, 06 Lut 2010    Temat postu:

No to ode mnie cuś nowego. Jak widać dalej bawie się w grafika-amatora.
Na poniższej tapetce nie moje tylko cytat i domek bo wycięty z jakiegoś zdjęcia:

Normalne:
[link widoczny dla zalogowanych]

Panoramiczne:
[link widoczny dla zalogowanych]

Jak by ktoś chciał inną rozdzielczość to pisać Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thepyrko dnia Sob 21:42, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nartus
Lama says OBEY!!!



Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Male

PostWysłany: Nie 22:32, 07 Lut 2010    Temat postu:

Pyrko - okejka za Adamsa ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Wto 10:43, 09 Lut 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]

Zapraszam też na mojego digarta [link widoczny dla zalogowanych]
na razie nic ciekawego ale raczej tam bede więcej teraz wrzucał :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kelso
Pro



Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trzebnica, k. Wrocławia
Płeć: Female

PostWysłany: Wto 16:42, 09 Lut 2010    Temat postu:

digart...najstraszniejszy portal jaki może być xD


kolejny rysunek z serii Piparampa by Kelso xD
Maja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Simon
Pro



Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Male

PostWysłany: Czw 17:57, 11 Lut 2010    Temat postu:

a ja z raku zadnego talentu, zaprezentuje skromna wypowiedź wierszowana xD

Wstałem rano, wyłączyli prąd
lecz zastał mnie porany drąg.
Ta poezja nic nie warta
przy mnie zawsze wierna Fanta.
Wene trace.... nie ubolewam
chujowe rymy często miewam.
Pośmiewisko z siebie robie
dajcie faje, cóż.....hmmmm ide sobie.


Dziękuje, dziękuję xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Danuskus
Spamer



Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 1342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z kątowni. / Koło/Poznań
Płeć: Female

PostWysłany: Czw 23:09, 11 Lut 2010    Temat postu:

Chcialabym wam zaprezentowac Tworczosc mojego Szanownego kolegi z klasy:

http://www.youtube.com/watch?v=klupQDqFMc8

Zrobilismy czołówkę na plyte ze studniowka. Oczywiscie jak zawszewszystko na ostatnia chwile.
Nasza inspiracja byl Kabaret Limo. Dokladnie "Parodia Zwiastuna Filmowego".
Brakuje jednej sceny i cos po konvercie zrobilo sie z muzyka, ale jest nice. Wink
Enjoy!


Co do rysunku Kelso... no cudo. Majka wyszla Ci przeswietnie ;D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danuskus dnia Pią 17:15, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
W...kurwiony
Newbie



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Member of Rybnicka Szajka
Płeć: Male

PostWysłany: Sob 2:38, 13 Lut 2010    Temat postu:

Yyyy... Ryan będzie się śmiał że ciągle wrzucam to samo, ale nowej pracy nie wrzucę! Nie! Bo jest długaśna, ciągle rośnie i mam ją na specjalną okazję. O!

Evviva primavera!



Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!



Pogrzeb Pędzla nie był taki jak to sobie planował jego uczeń. Miało być wielkie mauzoleum, miało zejść się całe miasto, miały być łzy i kwiaty... Tymczasem poza nim nad wrzucanym do masowego grobu ciałem stanęło ledwie paru wybitnych z malarskiego światka Henrow. Gdyby ktoś mu o tym powiedział dwa lata temu - poradziłby delikwentowi jakiś ciasny zakład dla obłąkanych. Zawiał zimny wiatr, miejski cmentarz stał się jeszcze bardziej ponury.
W myśli przeklął lichość znoszonego surduta i szczelniej opatulił się wierzchnim paltem. Paru zgromadzonych malarzy rzuciło swoje pojedyncze chryzantemy, odchodząc każdy położył dłoń na jego ramieniu i bąknął niby-kondolencje. Zapakowane w lniany wór ciało starego malarza leżało pośród identycznie potraktowanych bezimiennych ciał. Podły koniec dla największego spośród wszystkich. Młody rzucił swoją różę, na którą nie wiedzieć skąd miał pieniądze, a dwóch śmierdzących wódką i cebulą grabarzy przesypało wapnem i zaczęło z wolna zasypywać dół masowego grobu. Ciało Pędzla było ostatnie, nie było rodziny, nie było przyjaciół. Tylko parę osób które go szanowały i on: jego uczeń, który dla starego był po trochu wszystkim powyższym. Zbierało się na deszcz, już kropiło, a chmury nie zachęcały do dłuższego przebywania pod ich ciężkim dachem.
- Tak właśnie, tutaj, zgasło najjaśniejsze ze świateł...
Może to nie były najodpowiedniejsze słowa, ale musiał coś powiedzieć. Staremu nauczycielowi i „ojcu” należało się przynajmniej to. Podniósł kołnierz tak, by osłaniał szyję, włożył dłonie do kieszeni palta. Zaczęło już porządnie padać, świecące nikłym światłem lampy uliczne buczały cichutko, a szyldy sklepów skrzypiąc kiwały się na okapujących kroplami deszczu łańcuchach. Ulice były puste, poza paroma pijaczkami w zaułkach wszyscy skryli się przed deszczem. Woda spływała rynsztokami i drogą pomiędzy wysokimi kamienicami. Obcasy oficerek rozpryskiwały wodę na brukowanym chodniku. Wielkim kluczem otworzył drzwi we wnęce jednej z kamienic, a kiedy za nimi zniknął ulice pozostały już sam na sam z pustką, którą wypełniał jedynie bębniący deszcz. W milczeniu szedł po starych spiralnych schodach, ostrożnie, żeby nie skrzypiały za bardzo. Żarówka w lampie już dawno nie działała, w ciemnościach wygrzebał z kieszeni drugi znacznie mniejszy klucz i pogmerawszy nim chwilę w zamku wszedł do swojego mieszkania. Stały tu trzy sztalugi z naciągniętymi nań płótnami, łóżko i mały piecyk węglowy. Wartość reszty sprzętów oscylowała w granicach ceny butelki wódki. Jeszcze nie tak dawno żyli zupełnie inaczej, mieli najlepszy pokój w karczmie, a każdy szynkarz biłby się o to, żeby u niego mieszkał stary mistrz wraz z adeptem. Kiedy jednak wojna nadchodzi wielkimi krokami, kogo obchodzą obrazy? W piecu rozpalił mały ogień resztkami listewek ze sztalugi która niedawno się rozleciała. Dorzucił kilka bryłek węgla i zamknął żeliwne okienko. W pracowni powoli zapanowała znośna temperatura. Czajniczek postawiony na piecu grzał wodę, młody malarz łyżeczką drapał już o dno puszki z kawą. Od kiedy tamci przestali eksportować kawę do Hernow, cena skoczyła chyba już cztery razy. Przez szmatkę chwycił czajniczek z gotującą się wodą i zalał pachnącą cudnie kawę. Spojrzał na dopiero co skończony, przygotowany na sprzedaż obraz Pędzla i swoje dopiero co rozpięte płótno, w końcu na sztalugę z obrazem, którego stary nigdy nie dokończył, nie pozwalając również go schować. Stał tak od kiedy poznał mentora. Taki talizman.

***

Obudziło go walenie w drzwi, jakby ktoś chciał je wyważyć. Nie minęła jeszcze szósta rano. Resztki węgla w piecyku ledwo się żarzyły, więc kiedy wstał, bose stopy poraziło zimno podłogi. Otworzył leniwie drzwi, nie zdążył nawet zapiąć rozchełstanej koszuli. Dwóch wojskowych w piaskowo-szarych mundurach bez słowa przekroczyło próg.
- Artstoj Tuskocki, zamieszkały w Hernow od lat ośmiu? – Przeczytał młodszy żołdak z jakiegoś świstka beznamiętnym głosem. Poprawił karabin na ramieniu i spojrzał na malarza jakby ten był jakimś wielkim przestępcą. Drugi, znacznie starszy, rozglądał się tylko po pomieszczeniu, nie odzywając się ani słowem. Nie nosił karabinu, a na piaskowej kurtce było stanowczo więcej belek niż u tego młodego.
- Tak, zgadza się. O co chodzi?
- Nie stawiliście się do mobilizacji wojskowej w stanie zagrożenia w wyznaczonym do tego terminie.
Cholera! Plakaty wisiały wszędzie, ale kiedy jego stary mistrz... zapomniał o tym na śmierć. Mało obchodziła go ostatnio lokalna polityka, byleby wojna nie wybuchła. Jednak wyraz twarzy młodego żołnierza i palce zaciśnięte na pasku z przytroczoną doń bronią wskazywały, że wojskowy w głębokim poważaniu ma jego poglądy. Będzie niewesoło.
- Będziecie razem z resztą wam podobnych uzupełnieniem garnizonowym, udacie się natychmiast do sztabu głównego i...
- Nie będzie takiej konieczności, starszy szeregowy. – Odezwał się zachrypniętym głosem milczący dotąd oficer. Kuśtykając lekko na prawą nogę podszedł do sztalug, przyglądając się zamalowanym płótnom. Żołnierz pewnie nie rozumiał metafor, sensów, głębi kolorów, ale obrazy i tak cieszyły oko. – Porozmawiam osobiście z obywatelem Tusockim, możecie iść do następnych maruderów. Tamten chciał już zaoponować, ale zaniechał oporu wobec starszego stopniem. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Młody był służbistą i diabelnie mu się ta dewiza nie podobała. Zasalutował i wyszedł zamykając drzwi. Stary usiadł na taborecie przy stole. Położył na nim rewolwer i piersiówkę. Art spojrzał na leżące przedmioty z przerażeniem, dłonie zacisnął na blacie stołu, strużka potu ściekła mu po skroni. Już chciał coś powiedzieć, ale żołnierz odezwał się pierwszy:
- Nie martw się dzieciaku... pistolet pod pachą jest niewyobrażalnie niewygodny, nie wiem kto to wymyślił. – Miał sympatyczny uśmiech, który sprawił, że młodego malarza nawiedziło naraz uczucie ciepła i spokoju rozlewające się po ciele. Zupełnie jak uśmiech Pędzla. – Znałem twojego mistrza, kiedyś... zanim miałem pagony. Żaden byłby z ciebie żołnierz. Nie strzelasz, szablą nie robisz, a naszych wrogów pędzlem się pokonać nie da...
Odczepił zatrzask piersiówki i wziął zeń tęgiego łyka, a młody ze świstem wypuścił z ust powietrze. Widmo zabijania właśnie odeszło. Przynajmniej na razie.
- Ale... proszę pana, kiedy wybuchnie wojna to wezmą mnie na front prawda?
Malarz zwiesił głowę. Obrazy sprzedawały się średnio, a jak wezmą go na wojnę to będzie już koniec malarza Tusockiego. Spojrzał na niedokończony nigdy obraz Pędzla, koń wybiegający z płomieni, mistyczny Eranos, stwórca sztuki gnający nie wiadomo gdzie. Kiedy on odejdzie na front, będą tu dwie sztalugi z niedokończonymi obrazami. Tak oto zaczyna umierać sztuka.
- A bo to ja jestem twój ojciec? Lubiłem starego Pędzla, tom mu oddał ostatni hołd, wyratowałem ucznia i syna od służby... Ale myślę, że teraz musisz uciekać z powrotem do Dużego Świata, do domu.
Malarz zaklął paskudnie. Osiem lat temu robił wszystko by wkupić się na rejowiec, który wypływał na Wyspy do Hernow. Nigdy w życiu nie osiągnął tyle co tu. Kilka obrazków które ze sobą przywiózł było tylko zepsutym płótnem. To było tak dawno... Niewiarygodne ile mogło zmienić te parę lat. Już prawie nie pamiętał jak wyglądał kontynent, a powrót tam zdawał się najgorszą karą. Sierżant wyszedł cicho. Kiedy zamknął drzwi, stanął jeszcze na chwilę przy schodach. „A pobór będzie twoim najmniejszym problemem, dzieciaku z Dużego Świata.” kołatało mu się po głowie. Zszedł po schodach na dół. Art rozmieszał farby na deseczce, usiadł na stanowczo za niskim stołku przed sztalugą, ujął pędzel dystyngowanie i takoż ujął paletę. Delikatne i wprawne ruchy rozprowadzały po malarskim płótnie kolory. Szkic był lekki, pomocniczy. Spod ruchów pędzla wyłaniały się coraz to nowe szczegóły. Żołnierz okalany białą poświatą, pośród setek trupów klęczał z rozłożonymi rękami, a kule nieprzyjaciół cięły jego pierś. Może to nie jest najwyższa sztuka, może napuszona, patetyczna i dla mas. Ale czasem tak trzeba. Na wojnie można walczyć ideą i kolorami.

***

Stary sierżant stał pod oknem kamienicy. Blade światło lampy naftowej wydobywało za oknem ciemną sylwetkę malarza. Został więc... bardzo dobrze, bo przez chwilę bał się, że posłucha jego rady. Uśmiechnął się w duchu – może w jakiś pokrętny sposób to nie była najlepsza ścieżka.

***

Pojawił się we śnie gnając po brukowanych wąskich uliczkach, a jego ślady pozostawiały ognistą pożogę. Piękne zwierzę toczyło pianę z pyska, a w oczach miało obłęd. Nie tak miał wyglądać, o nie... i nie to reprezentował. Wszystko było nie tak. Za nim zaś gnał chyba cały regiment armii, z okrzykami na ustach, przy akompaniamencie wystrzałów karabinów. Eranos uciekał na oślep przed pociskami latającymi wokół niego. Kolejne dachy kamienic zajmowały się od jego płonących kopyt i grzywy. Poobijany, z krwią toczącą się z ran, zlepiającą śnieżnobiałą sierść. Nic w nim nie było z pana sztuki, wolnego i nieprzewidywalnego. Teraz stał się zaszczutą zwierzyną na polowaniu. Nie ma miejsca na malarstwo! Teraz jest czas na inny szkarłat – trzeba krwi, nie farb! Zatrzymał się gwałtownie w ślepej uliczce. Żołnierze spokojni, cali w drwiących uśmiechach przeładowali broń. Krzyki kapitana ustawiły ich w szeregach. Pierwszy klęczy, drugi stoi za nim, trzeci z tyłu. Kolba oparta o ramię, policzek przy łożu lufy. Celują w opiekuna artystów, rodem z baśni i podań. Pierwsza salwa. Ognisty koń rży, przednimi kopytami próbując powstrzymać morderców, ale na nic to się zdaje. Drugi szereg oddaje strzał, wycofuje się do tyłu. Ogniste opary z jego nozdrzy osmalają bruk, upada, bezsilnie rzucając łbem. W oczach ma rozpacz. Trzeci szereg wychodzi przed wszystkich. I trzecia salwa, a po niej już tylko krew spływa w dół ulicy i dalej do rynsztoku, torując sobie drogę w rowkach pomiędzy kostkami bruku.

***

Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!

***

Obudził się z krzykiem, oddychając szybko i nieregularnie. Nie zaczęło jeszcze świtać, za oknem królowała noc. Otarł czoło z potu, powoli zsuwając się z łóżka. Z opustoszonej do połowy butelki nalał sobie solidną ilość i dopełnił wodą. Wypił wszystko jednym haustem i rozkaszlał się. Usiadł ciężko na stołku obok sztalugi, odruchowo spojrzał na płótno. Eranos malowany przez starego był taki jak wczoraj, i taki jakim pozostawił go malarz w przeddzień śmierci. Wypił jeszcze jedną szklaneczkę, pustą butelkę rzucił w kąt. Gwałtownym ruchem zmieszał farby. Czerwienie, biel, czerń, żółć. Zamaszyste ruchy pędzla wymalowywały łeb mistycznego konia, mięśnie grające na jego ciele, spowijający go ogień. Biegł w nieznane nikomu strony. Może sam nie wiedział gdzie? Tak czy inaczej nie dosięgną go ładunki miotane z karabinowych luf. Nie pozwoli na to, są rzeczy, które powinny być wieczne żywe. Zawsze gotowe na pojawienie się w czyimś umyśle... Zaczynało już świtać, granat nocy zmieniał się w szarość poranka. Piec był zimny, poranek również. Przy każdym oddechu para ulatywała z jego ust, a policzki siniały i choć był coraz bardziej zmęczony, malował dalej. Przerwał dopiero kiedy słońce rozświeciło się na niebie na dobre, a ostatnie cienie zostały nałożone na obraz. Padł na łóżko natychmiast gdy wstał od sztalug. Owinął się kocem, nie umył nawet poplamionych rąk. Ale zasypiał bądź co bądź z uśmiechem na ustach – może o to w tym chodzi? Wyrzucić z siebie wszystko, wszystkie burzliwe uczucia. I przelać je na płótno. Impresjoniści i ekspresjoniści powinni sobie podać dłonie, wypić razem, uściskać się i życzyć sobie wszystkiego dobrego. Bo są braćmi, ekspresja uczuć i ulotność chwili - połączenie idealne. Eranos na płótnie był poraniony jak we śnie, śnieżnobiała sierść była brudna i skrwawiona, rany postrzałowe wyglądały okropnie. Jednak w oczach nie miał nic z obłędu... płomień, który w nich płonął to była może żałość, może wola walki, ale nie szaleństwo. Taka miała być sztuka w tych czasach, Art jeszcze o tym nie wiedział, nikt nie wiedział. Ale tak miało być - sztuka miała krwawić, słaniać się na nogach, ale z dumą, z iskrą w oczach. Młody malarz spał tym razem już spokojnie, oddech miał miarowy, a na ustach igrał lekki uśmiech. Nie męczyły go senne mary. Może ich nie widział, a może już nie robiły na nim wrażenia? Zaprzyjaźnił się z nimi, siadł przy jednym stole i wysłuchał ich, a ze spokoju jego snu widać było, że miały do powiedzenia coś całkiem ciekawego. HA! I co może być piękniejszego? No co?!

***

-Przykro mi, galeria nie jest zainteresowana Pana obrazami, Artstoj. Wybacz Piękny...
Pani Krytyk ostatnie słowa dodała już miłym, współczującym tonem. Ale malarz zdawał się akurat tych słów nie słuchać. Tak, tak, tak... obraz. Faktycznie... przesadził tym razem. W dniu wybuchu wojny ostatnie co człowiek potrzebuje to obraz starego żołnierza, umierającego ze smutku. Model leżał pod drzewem, a długi wąs zasłaniał mu usta. Wychudły koń trącał go pyskiem, zachęcając by wstał. Ale on już nie pojedzie do walki, ani nigdzie indziej. Na obrazie panowała jesień, konający leżał na posłaniu z płowych liści, a bezlistne gałęzie drzewa straszyły swą nagą czernią. Alegorie umierającej wojny z pewnością nie były najlepszym w dzień wybuchu tej „słusznej” i „sprawiedliwej”. Dziewczyna siedziała na stołku obok niego w małej klitce, która była jej gabinetem. Właścicielka galerii zawsze miała słabość do niego, kupowała jego obrazy po nieco wyższych cenach. Nie tylko dlatego, że były genialne, ale coś... ech, nieważne. Krytyczka dostała od zarządu miejskiego wyraźny zakaz, pod groźbą zamknięcia galerii. Cholera, na tyle żeby jej zamknęli galerię to do nikogo słabości nie miała. Art powoli naciągał na obraz bawełniany pokrowiec w nadziei, że krytyczka jednak zmieni zdanie. Ciągle siedział razem z nią na tym zapleczu, popijając ciepły napar z malin. Nie mógł mieć pojęcia, że jej wcale nie rozchodziło się o wymowę obrazu. Jej galeria nie była z tych, które wystawiały piękne kwiaty i wschody słońca nad oceanem. Nie było tu obrazów dzieci bawiących się w parku. Dziewczyna zaklęła w myślach. Ten obraz Arta świetnie by tu pasował, genialnie wręcz. Ale ten oficerczyk z wywiadu wojskowego powiedział bardzo jasno, zasady wojny obejmują nawet galerie... a jak nie to stryk. Co jest ważniejsze, przekazywanie tego co się powinno, walka o sztukę, czy ocalenie własnej skóry? Kolejna klątwa przebiegła jej przez myśl, nigdy się na to nie zdecyduje, nie za taką cenę. Może by to porwało ludzi - sztuka, martwa właścicielka galerii. Sprzeciwiliby się, a przecież politycy, wojskowi, oni wszyscy muszą mieć poparcie ludu. A kto wskazuje właściwą drogę ludziom jeśli nie artyści tego cholernego miasta...? Artstoj wstał powoli, schowany obraz wziął pod pachę. Na zewnątrz zbierało się na deszcz, jak to w jesienny wieczór. Wyciągnął z kieszeni pogniecionego papierosa, skręconego z podłego tytoniu i odpalił go od świeczki. Nie był smutny ani zły, może trochę zdziwiony. Ale cóż, nie stoi nigdzie w księgach, że muszą kupić każdy jego obraz. I tak miały powodzenie, jak na twórczość tak młodego artysty. Krytyczka wstała powoli i niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nie chodzi o obraz, jest genialny! Tylko, że dla nich teraz nie jesteś malarzem. Jesteś człowiekiem z Dużego Świata. Wrogiem. – Pocałowała go szybko w policzek i wypchnęła za drzwi kantorka. – Idź już, to minie, zobaczysz. Parę dni, może miesiąc i wszystko wróci do normy.
Stał w korytarzu pełnym obrazów, a papieros dymił natrętnie prosto w twarz. Nie zrozumiał wiele z tego co mu powiedziała. Albo nie chciał rozumieć. Świat i ludzie nie są aż tak głupi, nikt nie pozwoliłby na tak otwartą nietolerancję. Kiedy wyszedł z galerii, z nieba siąpiła niemrawa mżawka. Szedł szybkim krokiem, nerwowo paląc tarmoszonego w palcach papierosa, całe włosy miał po chwili mokre. Przyśpieszył jeszcze bardziej, płótno mogło zamoknąć. Ulicą biegali ludzie w jedną i w drugą stronę. Szlachetnie urodzone panienki jeździły w karocach zza szyby spoglądając na normalny świat. Uliczni handlarze rozkładali cokolwiek zabezpieczającego przed deszczem nad swoimi straganikami. Robotnicy wracali do swoich domów. Tusocki kiedyś chciał badać zachowania ludzi tego wielkiego mrowiska. Okazało się jednak, że aby wyrażać świat nie trzeba być doktorantem na uczelni. Barwy nadają się chyba nawet lepiej. Poza tym dziś chyba inaczej na niego patrzyli. Spojrzał przed siebie, na końcu ulicy było już widać szyld instytucji do której zmierzał. Wrzucił niedopałek do rynsztoka. Przed nim zaś stała piękna knajpa „Życie”, miejsce do którego w końcu musiał zawitać każdy malarz, poeta, prozaik i muzyk. Jeśli zaś tego nie zrobił, to chyba nie do końca był malarzem, poetą, prozaikiem czy muzykiem. Drzwi skrzypnęły okrutnie, jak to miały w zwyczaju. Ciepły powiew z rozgrzanego pomieszczenia w zimny jesienny wieczór był jak błogosławieństwo. Pomieszczenie nie było duże, mieściło się tu ledwie pięć stolików. Jeden już był zajęty... Lorai siedząca na kolanach pewnego kubisty zwanego Brodaczem, ze wściekłością walnęła szklaneczką rumu wrzeszcząc przy tym jakieś swoje racje. I pewne już było, że znów się kłóci z Trzema Palcami na temat ekspresjonizmu. A on tylko jak zwykle prychał i wzruszał ramionami. Art machnął na właściciela i wziął świeżo nalane piwo. Usiadł przy stole z przyjaciółmi.
-Nie śpieszyłeś się Art. Brodaty zdążył się już spić. – Lorai udawała bardzo obrażoną, ale już po chwili wybuchła śmiechem. Art nie. Ciągle pamiętał o słowach krytyczki, chociaż starał się o nich nie myśleć. A jego zamyślona twarz przerwała nawet kłótnię ekspresjonistki i Trzech Palców. Chcąc nie chcąc, musiał im w końcu powiedzieć. Po to są przyjaciele, żeby robili z igły widły i nie dawali spokoju kiedy chce się pobyć samemu. Chociaż... ktoś kto chce pobyć sam, nie przychodzi do „Życia”. W kieszeni surduta pod palce nawinął się kolejny podle skręcony papieros. Powoli go wyciągnął, obracając przez pewien czas w palcach. Odpalił od świeczki.
- Zaczęły się nagonki na emigrantów z Dużego Świata. Nawet krytyczka nie chciała mojego kolejnego obrazu. – Machnął głową w stronę dzieła leżącego pod ścianą. Może zabrzmiało to śmiesznie, niesprzedany obraz to nie koniec świata, miał w końcu za co żyć. Ale to wszystko jest dziwne, po co jakiekolwiek zaostrzenia praw w stosunku do mieszkańców urodzonych w Dużym Świecie? – Jeden z wojskowych, stary znajomy Pędzla powiedział żebym uciekał...
- Ciekawe czy tak samo mają ci z Dużego, którzy prowadzą banki. Producent amunicji to emigrant z kontynentu! – Trzy Palce nie mógł w to uwierzyć. Tylu ludzi w Hernow i na całych wyspach pochodziło z tamtego miejsca. - I co, zmuszą do ucieczki trzecią część kraju? A tych co nie uciekną to powywieszają? Paranoja.
- Nie wiem cholera, ale Krytyczka... wiecie sami. – Jasne że wiedzą, od roku robiła do niego maślane oczy. - Nawet za niższą stawkę nie chciała go wziąć. Nie będę stąd uciekał, nie po to Pędzel uczył mnie przez te lata, cholera przecież z widłami i pochodniami mi pod kamienicę nie podejdą?!
Zapadła niezręczna cisza. Trzy Palce i Lorai wlepili wzrok w stolik, a Art wodził pomiędzy nimi wzrokiem. Żart chyba nie wyszedł, a wręcz przeciwnie. Teraz już nie jest na pierwszym miejscu malarzem... Ech. Trudno, będzie żył tak samo jak żył cały ten czas, tak długo jak się tylko będzie dało. Wzniósł piwo w górę, brzdęk szkła uderzającego o szkło było słychać w całej knajpce, a ich okrzyki pewno na całej ulicy. Nawet Brodacz, śpiący do teraz na stole, podniósł nieogolony łeb i spojrzał na wszystkich z nieco podpitym uśmiechem. Lorai wykrzyknęła jakiś toast ku czci ekspresjonistów, Trzy Palce jakąś celną ripostę. A Artstoj z Dużego Świata tylko się śmiał. Czy mu nie straszne represje? Ano, co ma być, to będzie.

***

Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!

***

Zaniedbany mężczyzna w brudnym surducie szedł przez miasto z rękoma w kieszeniach i wzrokiem wbitym w ziemię. Wyglądał jak wrak. Większość ludzi na ulicy patrzyło nań z odrazą, spluwali mu pod nogi. Byli i tacy, co patrzyli ze smutkiem, ale zdarzali się rzadko. Czasem skinęli mu głową. Nikt nie mógł uwierzyć, że Artstoj Tusocki przez rok od wybuchu wojny stracił wszystko. Pobity przez jakiś gnojków, jednych z tych, którzy ponad wszystko wierzyli w to, że każdy z Dużego Świata to morderca i gwałciciel. Nieważne, czy żył tu od dziesięciu czy od czterdziestu lat, nieważne czy jeszcze dwa lata temu opiekował się ich umierającą w szpitalu matką. Każdy był, obrazowo mówiąc, psim synem. Art nie miał tu też nikogo. Trzy Palce zginął tydzień temu na froncie... brali już nawet malarza z okaleczoną dłonią. Nie wiedział jak to się działo, że nie przychodzili po niego. Aż tak się go brzydzą? Lorai miała dziadka z Dużego Świata, wyjechała na północ wysp – tak prewencyjnie. Brodacz został kimś, mieszkał w najbogatszej dzielnicy, teraz projektował propagandowe plakaty dla wojskowych. Rok. Oto ile może się stać przez jeden rok... I on, Artstoj, uczeń dawno zapomnianego Pędzla, podobno genialny symbolista i impresjonista. Doprowadzony na skraj nędzy, bez pieniędzy, bez płótna, bez farb. Z jedną ostatnią sztalugą. Dwie pozostałe spalił, bo zima była sroga okrutnie, a pieniędzy na węgiel nie starczało. A krytyczka, właścicielka galerii? Ciągle ją prowadziła... Raz kupiła jego obraz, a bojówkarze puścili wszystko z dymem. Kiedy się odbudowała, Artstoj więcej tam nie poszedł. Stał przed miejscem, którego szczerze nienawidził, które było jak zaraza, zgnilizna tocząca jego ciało. Pchnął lekko drzwi i wszedł do środka. Na półkach było dosłownie wszystko, mały szczurowaty handlarz nie wybrzydzał, kupował cokolwiek, co miało jakąś wartość. A bogaci kupowali to od niego. Ktoś widać na wojnie zarabiał. Malarz podszedł do niego jakby jego obecność miała go spopielić.
- Słuchaj, potrzebuję trochę pieniędzy... Nic nie namaluję bez farb i płótna... – Głos miał już ochrypły do granic możliwości, oczy przekrwione. Handlarz jeszcze przez chwilę ignorował go, po czym spojrzał na niego chytrze. Bardzo chytrze i bardzo paskudnie.
- O, to pan! Przykro mi, ale wie pan... jest towar to jest zapłata. Sam mam ostatnio pewne problemy finansowe. – W kłamliwym i udanie smutnym głosie zabrzmiała drwina. Szumowina, sęp żywiący się tak na padlinie jak i na żywych. Malarz myślał przez chwilę, czy powinien błagać go. Nie. Nie uciekł i nie będzie się płaszczył u stóp tego małego szczurka. Poszedł szybkim krokiem do swojej pracowni. Właściciel kamienicy przeniósł go do piwnicy, nie miał czym płacić za czynsz, ale i on nie zapomniał jeszcze tego człowieka sprzed roku. Była tu jedna sztaluga i legowisko w koncie. Mały piecyk węglowy już dawno nie widział ognia. Spojrzał na zawiniątko leżące za piecem. Teraz złamie kolejną ze swoich zasad. Delikatnie rozwinął płótno z namalowanym Eranosem, tym którego dokończył po śmierci Pędzla. Nad czym się tu zastanawiać? Sztuka nie żyje. Po co komu Eranos, po co zasady. Zwinął płótno z obrazem i znów wyszedł z kamienicy. Nie spoglądał ludziom w oczy, dość miał jadu na dziś. Po co brać go ponad miarę, na własne życzenie? Nie zauważył jak nagle wpadł na kogoś.
- Uważaj pijaczyno! Każę cię do karceru wrzucić na miesiąc o samej wodzie! Nie wiesz chyba kim jestem! – Rozwrzeszczany człowiek był ubrany w elegancki frak i płaszcz, w ręku miał laseczkę z miedzianą główką. Wyglądał elegancko, był uczesany i ogolony, no i te ekscentryczne binokle wciśnięte na nos.
Z budynku obok wybiegła jakaś kobieta, doskoczyła wręcz do możnego pana i wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Jak śmiesz, ty worze sprzedajnego gnoju! To ty już nie wiesz kim on jest? Nie poznajesz, Brodaczu przyjaciela?! – Krytyczka o mało nie rozpruła paznokciami gardzieli dawnemu kubiście i nosicielowi bujnej brody. A on stał tylko zszokowany. Wbił wzrok w ziemię.
- Wybacz Art, teraz widzę... Naprawdę nie poznałem wybacz. Rany, wyglądasz okropnie. Wiesz, nie wiedziałem, że to tak się skończy. – Eks-Brodacz zachichotał nerwowo, plątał mu się język. Może naprawdę nie wiedział? - Przyszli do mnie, oferowali wszystko. Masz, weź pieniądze, proszę weź.
Art obrzucił go wzrokiem tak pogardliwym jak tylko się dało. Minął rok... dopiero rok. To był Brodacz? Świat to paskudne miejsce. Nie wziął jałmużny, nie odezwał się do nich ani słowem. Ruszył do sklepu szczurka.
- Art! Co to za obraz?! Nie rób tego, zostaw błagam cię, zostaw! – Nie słuchał nawet krzyków krytyczki, nie chciał myśleć też o łzach, które na pewno stoją właśnie drżącą szybą w jej oczach. Sztuki nie ma. Już nie ma.

***

Strzały było słuchać na ponad milę. Mężczyzna leżący w kałuży krwi nie wypuścił z zaciśniętej dłoni płótna z obrazem. Mówili mu to wiele razy, ale nie słuchał. Nie wierzył. A teraz za to zapłacił, dwójka młodzików która oddała strzały już zwiała w boczne uliczki. Nad ciałem klęczała właścicielka galerii, szlochając głośno i tuląc nieruchome ciało Artstoja, mówiła różne wielkie słowa. Coś o miłości, o sztuce i o pięknie. Kiedy go puściła cała w krwawych śladach na twarzy i ubraniu spojrzała w górę, na stojącego nad nią Brodacza. Na jego nieskazitelnie ogolonej twarzy lśniły ślady po łzach. On chyba naprawdę nie wiedział, że tak się to skończy. Wokół nich zaś zebrał się spory tłumek, mężczyźni ściągnęli czapki, a kobiety ukryły twarze w dłoniach. Oni, widać też nie wiedzieli, że tak się to skończy. Krytyczka nie przestawała mówić do martwego ciała malarza Tusockiego.

***

Nie pomogły prośby ani apelacje Brodacza, posłał nawet list do króla i do parlamentu. Nikt go nie słuchał. W końcu znaleziono go pewnej nocy martwego we własnym pokoju, z palcami zaciśniętymi na własnym pistolecie. Ludzie natarli na parlament, a król uciekł diabli wiedzą gdzie. Masy nie zdzierżyły. Ponad miesiąc trwało, aż wszystko się uspokoiło, aż skończyła się wojna. Powołano nowych generałów i nowy rząd. Ale czy to coś zmieni? Czy to da dawne życie Lorai? Przywróci życie Trzem Palcom, Brodaczowi i Artstojowi? Odda radość życia krytyczce?
Kobieta siedziała na zapleczu swojej galerii. Właśnie wprawiła nowy obraz w piękne ramy, najlepsze w całej galerii. Eranosa ciągle plamiła krew młodego malarza, ale ona nawet nie pomyślała, żeby je zetrzeć.
Podobno ciągle płakała, straciła kogoś, mówiono… ale ludzie nie mówili kogo. Wyspy się zmieniły, a Hernow najbardziej. Wszyscy chodzą dziś ponurzy i przybici. A przecież mamy wiosnę! Młody adept malarstwa, który właśnie przypłynął z Dużego Świata wpatrywał się w piękne impresjonistyczne dzieło przedstawiające Eranosa. Cóż, przynajmniej została im sztuka.



Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l'arte!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zielona
Pro



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrów Wielkopolski
Płeć: Female

PostWysłany: Pon 22:25, 15 Lut 2010    Temat postu:

Kelso, świetna pracka z Mają ;3




wyskrobane w szkole, special for Kam:

[link widoczny dla zalogowanych]

niestety ni mam skanerka :<


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamlot
Admin



Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Male

PostWysłany: Śro 2:14, 17 Lut 2010    Temat postu:

Yeah. xD Słodko wyglądam. ;D
Ach jak wy mnei wszyscy upiększacie na tych rysunkach.






Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Wto 20:14, 23 Lut 2010    Temat postu:

ekstra kadry Very Happy troche więcej estetyki i było by na prawdę świetnie

a tu coś ode mnie


na digarcie: [link widoczny dla zalogowanych]

Praca urodzinowa dla Kamlota (mam nadzieje że dotarła) z pozdrowieniami Smile


edit: i coś jeszcze:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Danuskus
Spamer



Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 1342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z kątowni. / Koło/Poznań
Płeć: Female

PostWysłany: Wto 20:17, 23 Lut 2010    Temat postu:

ej kurde.. no ja to moge podziwiac i podziwiac te wasze prace.
Smile
Danus tez chce byc taka jak Kam narysowana Razz

a tapetka swietna. Oj pyrko, pyrko Smile Talent to Ty masz Smile i widze mase czasu na to wszystko Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fonika
Frequenter



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Female

PostWysłany: Nie 19:42, 28 Lut 2010    Temat postu:

ThePyrko świetna praca, chociaż zawsze mnie razi ta niedbałość w brwiach. Wszystko inne szczegółowe ale na brwi jakoś każdy się uweźmie i zrobi tylko czarną kreche ;>

Ostatnio jakoś nie mam czasu na rysowanie ale takie małe coś mogę wrzucić



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Nie 20:19, 28 Lut 2010    Temat postu:

praca była pokazana kilku osobom i wszyscy mówili żeby zrobić brwi czarne... po prostu praca nie ma cieni ani kolorów to trzeba tak było przynajmniej w jednym miejscu dla kontrastu Smile

a tak wogóle to co jest na Twojej pracy? Oko czy cos?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thepyrko dnia Nie 20:20, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josi
Pro



Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się wzięłam w Twoim łóżku??
Płeć: Female

PostWysłany: Nie 20:32, 28 Lut 2010    Temat postu:

wyglada jak oko zwierzątka w paski :3 jakiegos szopa albo cos takiego Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Nie 20:35, 28 Lut 2010    Temat postu:

hmm rzeczywiście zwierzątyko.. ja stawiam na owczarka niemieckiego :3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fonika
Frequenter



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Female

PostWysłany: Śro 17:11, 03 Mar 2010    Temat postu:

Jak skończe to sie okaże ;3


żeby nie było pusto dorzucę konika ; (kto mi kupi skaner?)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fonika dnia Śro 17:25, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Śro 18:24, 03 Mar 2010    Temat postu:

Fonika napisał:
Jak skończe to sie okaże ;3


żeby nie było pusto dorzucę konika ; (kto mi kupi skaner?)



Nikt Very Happy ja jestem pierwszy w kolejce. BTW> ładny konik ale z lewej jakoś mocniej wycieniowany chyba.

A ode mnie ło :

projekt guziczka lub ikony. Torchlighta dorzuciłem żeby pusto w środku nie było.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thepyrko dnia Śro 18:25, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fonika
Frequenter



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Female

PostWysłany: Śro 19:17, 03 Mar 2010    Temat postu:

Niestety nie jest źle wycieniowany tylko zdjęcie prześwietlone ;(... jak juz mówiłam: DAJ skanera ;D


Fajny projekt - wydrukuj, zrób guziczki i sprzedawaj na PGA ;D xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
thepyrko
Mod



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin / Dęblin
Płeć: Male

PostWysłany: Śro 20:33, 03 Mar 2010    Temat postu:

Fonika napisał:
Niestety nie jest źle wycieniowany tylko zdjęcie prześwietlone ;(... jak juz mówiłam: DAJ skanera ;D


Fajny projekt - wydrukuj, zrób guziczki i sprzedawaj na PGA ;D xD


a cooo too PGAAAA???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piparampa.fora.pl Strona Główna -> Offtop Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 16, 17, 18  Następny
Strona 17 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin